Zanim maszynopis „Jak zabiłem Piotra Jaroszewicza” – po wydaniu eksponowany w księgarniach w dziale political fiction – trafił do druku, usiłował pan zapoznać z nim Prokuraturę Okręgową w Warszawie. Z jakim skutkiem? Byłem przekonany, ze prokuratura po odcedzeniu tego, co w książce literackie, będzie w stanie ustalić, czy napotkany przeze mnie w Arizonie w roku 2005 mężczyzna twierdzący, iż zamordował Jaroszewiczów z polecenia Wojciecha Jaruzelskiego, mówił prawdę. Od dwóch lat nie dostałem jednak żadnej odpowiedzi. Podziela pan teorię zmarłego profesora Pawła Wieczorkiewicza, że pośród włodarzy Polski Ludowej zdarzały się „matrioszki”? Mój rozmówca twierdził, że fragmenty dzienników Jaroszewicza są temu poświęcone. Mówił, że „matrioszką” może być nawet Jaruzelski. Początkowo zamierzałem wystąpić z publicznym apelem o ustalenie jego DNA. Doszedłem jednak do wniosku, że gdyby okazało się to nieprawdą, podważyłoby to wszystko, co napisałem. |
sobota, 29 sierpnia 2009
Śledztwo, którego nigdy nie będzie
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz