W dawnych komunistycznych czasach
miałem przyjemność poznać śp.Antoniego Słonimskiego.
Najpierw przyszedłem Mu podziękować za interwencję po moim
aresztowaniu w 1964 roku – a potem okazjonalnie jeszcze kilka razy
miałem przyjemność Go spotykać, nie tylko w kawiarence PiWu na
warszawskim Foksalu. Był to wykwintny poeta, jak przystało
postępowemu potomkowi Żydów: lekko lewicujący (niestety...)
liberał. Ale lekko – dawało się to bez trudności wytrzymać.
Otóż wiedziałem, że Słonimski był
w Londynie na emigracji – i wrócił do kraju. Wszelako aż do dziś
byłem pewien, że wrócił po roku 1956.
Tymczasem Wikipedia podaje, że wrócił
w 1951!
I Antoni Słonimski odważył się
wrócić do Polski w 1951.szym.
Jest tylko jedno wyjaśnienie: otrzymał
jakieś zapewnienia po linii masońskiej (masoneria próbowała wtedy
flirtować z Bolesławem Bierutem – jednak tupnięcie
nogą...).
Nie potrafię sobie tego inaczej
wytłumaczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz