niedziela, 23 sierpnia 2009

Stachurę przygniotła własna legenda

clipped from www.dziennik.pl


Stachurę przygniotła własna legenda

Stachure przygniotla wlasna legenda


Choć nigdy nie zabiegał o masową popularność, stał się jedną z największych legend polskiej literatury. Na wieść o śmierci pisarza kilku fanów odebrało sobie życie. Tysiące innych przemierzało Polskę śladami bohaterów jego książek i spotykało się na poświęconych mu "Stachuriadach". Takich wyznawców nie miał żaden poeta nad Wisłą.

 blog it

1 komentarz:

Unknown pisze...

Najdziwniejszym i najbardziej zagadkowym protegowanym Jarosława Iwaszkiewicza był zapomniany już nieco poeta Edward Stachura. Mocno promowany na idola młodzieży w latach 80. był Stachura piewcą swobodnej wędrówki po połoninach, gorącej miłości do wybranej kobiety i czystości ducha. To wszystko się bardzo podobało dzieciom, które dorastały w latach pierwszej i drugiej "Solidarności". Wtedy Stachura już nie żył, ponieważ popełnił samobójstwo (bardzo zagadkowe) w roku 1979. Ale drukowano go w dużych ilościach i młodzieżowe pisma takie jak "Na przełaj" pełne były wspomnień o nim.

Kiedy Edward Stachura żył, opisywał mistyczne piękno pracy fizycznej w lasach państwowych (Siekierezada) - akurat nie mogę się z nim zgodzić w tej materii, bo sam pracowałem fizycznie w lasach państwowych i opisywanie przygód ze zrębu zupełnego w takim stylu, jak on to robił, uważam za nadużycie. Stachura studiował na KUL w Lublinie i coś tam sobie pisał. W jakich okolicznościach dokładnie zwrócił na niego uwagę Iwaszkiewicz, nie wiadomo. Wiadomo jednak, że sprowadził go do Warszawy i załatwił mu mieszkanie przy ulicy Kobielskiej, nieopodal sławnego na całą stolicę akademika przy ulicy Kickiego.

Ci, którzy pamiętają Stachurę z tamtych czasów, wspominają go wcale nie jak świętego prostaczka, który wędruje pylnymi ścieżkami, mając bożą dłoń za drogowskaz. Wspominają go jako faceta odzianego w niedostępne dla śmiertelnych studentów dżinsy, podróżującego za granicę, wyalienowanego posiadacza nadwyżek gotówki. Nie chcę tu bynajmniej kpić z Edwarda Stachury, uważam bowiem, że był postacią, którą manipulowano bez litości. Nie robił tego bynajmniej Jarosław Iwaszkiewicz, choć jakiś udział zapewne w tym miał. Jest to jednak rzecz na oddzielne studia, a nie na internetowy felieton.

doza kultury
Literackie skandale
http://doza.o2.pl/?s=4097&t=10237