środa, 3 marca 2010

Jeszcze o Domosławskim

Znajdźcie tekst o Geremku:
żaden „rozsądny” autor nie obdarzy nas biografią Bronisława Geremka do czasu aż nie znajdzie się szaleniec, który wyleci w powietrze „rozbrajając” francuski epizod w życiu profesora, bo trzeba naiwności dziecka, by zakładać, że można było w latach 60-tych siedzieć na placówce kulturalnej w Paryżu nie wchodząc przy tym w konfidencję z bezpieką...

jak wyzwalają "oszołomy"

Z czym więc mamy do czynienia? Póki co - ze skandalem w salonie: jeden z jego bywalców zrobił coś, czego robić nie powinien. Piszę „póki co”, bo rzecz jest dla salonu szalenie niebezpieczna i brak ostrzejszej reakcji tłumaczyć może chyba tylko dezorientacja: dotąd nie zdarzało się, by „swój” wyszykował taką siurpryzę. A Domosławski wypisuje przecież rzeczy straszne i nie dziwmy się, że jedni deklarują, iż książki nie przeczytają (Stefan Bratkowski), a znów innych przy czytaniu „boli serce” (Monika Olejnik). Bo - o ile można sądzić po przedstawionych dotąd omówieniach – Domosławski opisuje, jak to Kapuściński kapował i konfabulował. I teraz można oczywiście krzyczeć, że kapując „nikogo nie skrzywdził”, a konfabulując wyrażał jakąś „wyższą prawdę”, nie zmieni to jednak faktu, że kapowanie kojarzy się publiczności jak najgorzej, a konfabulacja przystoi może poecie, ale nie reportażyście.
 blog it

Brak komentarzy: